reklama
kategoria: Muzyka
22 wrzesień 2019

Plateau: obawy zniknęły

zdjęcie: Plateau: obawy zniknęły / fot. nadesłane
fot. nadesłane
Rozmowa z Michałem Szulimem
REKLAMA
Od premiery waszej poprzedniej płyty, Projekt Grechuta, minęło aż pięć lat. Chyba się nie spodziewaliście, że Plateau tak „popłynie” na albumie z utworami Marka Grechuty?

Rzeczywiście. Wiele osób uważało, że zjedzą nas recenzenci. A my sami sądziliśmy, że zagramy piętnaście koncertów z tym materiałem i tyle. Tymczasem okazało się, że zapotrzebowanie na ten repertuar jest bardzo duże, wręcz z roku na rok coraz większe. Z piętnastu koncertów zrobiło się 250 i pięć lat grania. Zdarzało się, że gramy po dwa koncerty dziennie, bo bilety wyprzedają się wszystkie.

Nie obawiasz się, że przylgnie do was na zawsze łatka „zespołu grającego Grechutę”?

Wiesz, taka łatka to nic złego – twórczość Marka Grechuty ludziom kojarzy się bardzo dobrze. Poza tym na każdym koncercie zawsze graliśmy także swoje piosenki, zawsze mówiliśmy dużo o zespole.

Po albumie z piosenkami Grechuty mieliście wysoko zawieszoną poprzeczkę, przygotowując autorski album W związku z tobą. Nie baliście się trochę?

Oczywiście że tak. Dlatego też trochę trwało, zanim nagraliśmy ten album. Był to dla nas czas, kiedy mogliśmy się zatrzymać, nabrać dystansu do wszystkiego, co robimy. Postanowiliśmy pracować wolno, nie spiesząc się. W ciągu trzech lat zebraliśmy około stu szkiców piosenek i pomysłów na piosenki – mieliśmy więc na czym pracować i daliśmy sobie na to dużo czasu. Ale rzeczywiście pojawił się taki mechanizm, który zadziałał w zespole – że może jeszcze nie teraz z tą nową płytą, może jeszcze troszeczkę później, może jeszcze coś wymyślić. Chyba rzeczywiście trochę się baliśmy konfrontacji z rzeczywistością. Ale kiedy już zaczęliśmy nagrywać, wszystkie obawy zniknęły.

Mam wrażenie, że W związku z tobą ma coś z ducha Grechuty. Chociażby utwór Jeszcze.

Obcowanie przez pięć lat z muzyką Marka Grechuty, z ludźmi, którzy go znali, jak Marek Jackowski czy Jacek Ostaszewski, którzy przecież grali z nami koncerty, musiało na nas wpłynąć, choćby podświadomie. To, jak te utwory są zbudowane, jakie mają melodie, jaki mają klimat. A przy tym ta płyta jest bardzo „nasza” – sami byliśmy jej producentami, aranżerami. Jest nagrana na setkę – po raz pierwszy w naszej historii. Tak jak się grało 30 lat temu, bez metronomu, żeby ta muzyka była żywa, z minimalną ilością ingerencji mechanicznych. Tylko w pierwszym utworze jest syntezator, poza tym jest to płyta akustyczna. No i jest też kwartet smyczkowy, żeński chórek, trąbka, klarnet... Poczuliśmy, że granie stricte rockowe na przesterowanych gitarach i machanie głowami niekoniecznie nas na tym etapie życia interesuje. Mieliśmy też cały czas przed oczami naszą publiczność z ostatnich pięciu lat. To byli jednak ludzie trochę starsi... Płyta jest dużo bardziej liryczna i poetycka, niż to, co robiliśmy wcześniej.

Rockowa poezja to łatka, która wam pasuje?

To jest łatka, którą nam przypiął jeden z dziennikarzy. Nasze korzenie są rockowe, wciąż używamy gitar i wiemy, jak to robić. Ale też od zawsze czuliśmy miętę do piosenek lirycznych, ballad. Dlatego sądzę, że słowa „rockowa poezja” dobrze opisują ten album.

Na płycie zamieściliście utwór Małe kina, napisany dla was przez samego Marka Jackowskiego.

Odezwaliśmy się, żeby namówić go na wspólną trasę. Podobno bardzo się wzruszył, słysząc naszą wersję Ocalić od zapomnienia – utwór, w którym 40 lat wcześniej grał na gitarze. I od pierwszego koncertu był z nami, specjalnie przyjeżdżał z Włoch, żeby z nami grać. No i się zaprzyjaźniliśmy – na scenie i poza nią, spędziliśmy razem bardzo dużo czasu. Dużo rzeczy nam wytłumaczył – na temat robienia piosenek, nagrywania płyt. Myślę, że miał duży wpływ na to, jaki jest ten album. I zostawił nam dwie piosenki, napisane specjalnie dla nas. Jedną zamieściliśmy tu, drugą – bardziej maanamową, rockową – planujemy dać na następną płytę. Marek również swój ostatni koncert zagrał razem z nami – 17 marca 2013 roku we Wrocławiu.

 Na W związku z tobą wyróżnia się utwór Na tej ławce – z bardziej mrocznym klimatem i syntezatorową, trochę krautockową aranżacją.

Rzeczywiście użyliśmy tu dziwnego brzmienia klawisza na tle przesterowanych gitar. Na trąbce niesamowicie zagrał Janusz Zdunek z Kultu. Poprosiliśmy o „pojechaną” solówkę, jakby grał ją schizofrenik – i tak właśnie, za jednym podejściem, ją zagrał, a nam spadły kapcie z wrażenia... Utwór jest rzeczywiście inny niż reszta płyty, ale sądzę, że dość ciekawy. Myślę, że świadomy słuchacz doceni, jak dużo się w nim dzieje..

Co znaczy dla ciebie tytuł płyty?

To jest płyta o związku dwojga ludzi, ale pokazująca najróżniejsze jego etapy, co także podkreśla okładka. Od pierwszej euforii, przez życie codzienne, aż po rozstanie. Myślę, że w warstwie teksto-wej można nazwać tę płytę konceptem. Każdy tekst jest o innym kolorze związku.

Jak będą wyglądały teraz wasze koncerty? Odpuścicie Grechutę?

Zagraliśmy już kilka koncertów z nowym materiałem. Dwoimy się i troimy, aby dobrze odtworzyć nowe utwory na scenie – zabieramy ze sobą trębacza, zamieniamy się instrumentami – basista siada do klawiszy, perkusista gra na skrzypcach. A na większe koncerty będziemy zabierać smyki. Ale oczywiście nie zrezygnujemy z grania piosenek Marka Grechuty – one są już częścią naszej dyskografii, będą z nami pewnie już do końca.

Rozmawiał: JORDAN BABULA

Wywiad ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z października 2018 roku. Obecnie w sprzedaży dostępny jest wrześniowy numer pisma, w którym redakcja sporo miejsca poświęciła takim wykonawcom jak: Tool, Ian Gillan, Pink Floyd, Prophets of Rage czy Soen. Pismo dostępne jest w kioskach w całej Polsce oraz na stronie TerazMuzyka.pl.
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Szydłowiec
0.5°C
wschód słońca: 07:29
zachód słońca: 15:30
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Szydłowcu